ale coś mi mówi, że wiele tu się nie zmieni, jeśli w ogóle.
A wniosek jest jeden, aż nazbyt oczywisty, cringe'owy mokry sen Żulczyka. Przelany na dialogi bez ładu i polotu przetykane złotymi myślami, których nie powstydziłby się Paulo Coelho.
Problem w tym, że sny może i bywają fajne, ale tylko dla śniącego. Opowiadane stają się niezrozumiałym, nieatrakcyjnym i zwyczajnie nudnym zlepkiem słów.
I takiż wydaje się być scenariusz tej produkcji. Nie wystarczą widoczki Warszawy kręcone z artystycznym zacięciem. Jeśli scenariusz jest do bani, o niczym, to ani widoczki, ani dobra obsada nie pomogą.
Pan Żulczyk wyraźnie nie chce się obudzić i uparcie próbuje opowiedzieć co też mu się przyśniło.
Sen o wielkim pisarzu i wiecznie młodym bad boyu warszawki. Śnij chłopaku, śnij, tylko uważaj na ostre przedmioty, bo mogą przebić banieczkę, w której pływasz.
Pierwszy odcinek efekciarski, w drugim dopiero coś się dzieje, ale dialogi potrafią być drętwe. To wszystko wygląda na to, jakby Żulczyk pod płaszczykiem postaci ,,Czułego'' chciał opowiedzieć o swoich doświadczeniach życiowych z bycia pisarzem, a także używania w przeszłości różnych legalnych lub nielegalnych substancji, które generalnie szkodzą zdrowiu i prowadzą do jego destrukcji.
Ogólnie po dwóch odcinkach, to wygląda na próbę zrobienia polskiej wersji ,,Californication''. Oczywiście obejrzę do końca ten serial, ale pewnie ,,dupy nie urwie'' i postawi się temu serial 5 lub max 6.
intuicja podpowiada mi, że to bardziej marzenia/pobożne życzenia niż doświadczenia, ale niech sobie śni o czymkolwiek, tylko to nudne jest, wymuszone i bez polotu
to nie są żadne doświadczenia Żulczyka :) serial jest lużno inspirowany książką "Czułość" Piotra Fiedlera, którą miałem przyjemność czytać (w przeciwieństwie do serialu - świetna) , więc to raczej przeżycia autora książki. Zresztą Żulczyk od lat jest abstynentem, więc o czym my tu mówimy w ogóle.
To, że Żulczyk jest abstynentem, to nie oznacza, że nie mógł części historii ze swojego życia - kiedy pił i zażywał innych substancji - wpleść do serialu i połączyć z historiami z książki Piotr Fiedlera. :)
Ja też nie znalazłem i stąd wniosek, że to utwór z soundtracku (którego zresztą też nie ma jeszcze w serwisach streamingowych) do serialu. A autorem muzyki do serialu jest Bloom.
"How to disappear" Daniel Bloom, Gaba Kulka.
Playlista na spotify "warszawianka", tam jest wszystko ;)
to gówno to absolutnie nie jest kawałek z 7 minuty. Tego nigdzie nie ma bo jest zrobione tylko do filmu
No ale większość pisarczyków bredzi, że to cud, miód i malina plus orzeszki. Jakiś młotek napisał, że "Warszawianka" nie jest polskim "Californication" bo Warszawa to nie Nowy Jork.:)
Coś w tym jest. Mam podobne odczucia. Typowy przerost formy nad treścią, czyli jak Żulczyk na siłę próbuje udowodnić swoją nadprzeciętną artystyczność.
Wyjatkowy shit ten film, szkoda czasu i atłasu, + za ścieżkę dźwiękową. Żulczyka bym tu akurat nie winił, poprzednie 2 seriale z jego scenariuszem to było 10/10
To jest pierwszy serial, do którego napisał scenariusz sam w całości. Resztę tylko współtworzył.
Są opinie, które zaskakująco szybko (i brzydko) się starzeją. Tak jest z Twoją. Bo serial tak się rozkręcił i "uzasadnił" osobowość i wybory Czułego, że dla mnie to dziś polski top 2023! Pozdrowienia
Tak, masz racje, pierwszy odcinek był bardzo zły ale każdy kolejny zmieniał moją pierwotną ocenę.
Z tym "brzydko" to przesada, ale faktem jest, że ocenę lepiej zostawić na trochę później niż po pierwszym odcinku.
No i nie oceniałam żadnych wyborów głównego bohatera, a jakość produkcji i scenariusz - które w pierwszym odcinku były fatalne.
Teraz fatalna (ale zgodna z panującą modą niestety) pozostała praca operatora. natomiast fabularnie serial faktycznie jest w porządku. Z tym top to może niekoniecznie, ale jest dobrze i wycofuję pierwotną opinię.