Oczywiście, że nie, jak przystało na prawdziwy arthouse który brzydzi się normalnymi scenariuszami, dostaniemy tylko strzępki informacji z jedną wielką zagadką na koniec. A było to interesujące, bo bohater nie wyglądał na takiego którego celem życia było sprzatanie toalet, półki pełne książek, Faulkner przy łóżku, stały klient księgarni, bogaty brat (szofer, limuzyna) z którym miał jakiś zatarg. Jedym słowem przez gro życia robił coś innego w życiu, coś się stało i bum sprząta toalety i żyje zen. Niestety, nie dowiemy się tego i o to największy zarzut do Wendersa
Mnie w perspektywie całego obrazu w ogóle nie brakowało tej informacji. Nie wszystko musi być podane na tacy.
moje pytanie brzmi: czy to zen czy może jednak ocd, które daje mu jakiekolwiek ramy codzienności po traumatycznych przeżyciach. trochę wyolbrzymiam, ale jego rutyna była dopracowana do perfekcji i czułam dyskomfort, gdy zaczęła się zmieniać
Wydaje mi się, że przeszedł załamanie nerwowe przez nadmiar stresu i presji.
A ojciec zamiast wesprzeć i pomóc, jeszcze "pogorszył". Pewnie pojawiło się wiele przykrych słów. Może nawet wyparł się syna i wydziedziczył.