Gorszy nawet od W tajnej służbie jej królewskiej mości z Lazenbym. Ckliwy, naciągany i mający wywołać jakieś bliżej nieokreślone emocje. No nie wywołał. Marny koniec agenta 007.
"W tajnej służbie jej królewskiej mości " - wcale nie jest najgorszym Bondem. Lazenby - owszem.
W tajnej służbie to jeden z lepszych Bondów ;) Moim zdaniem pierwsza 10. Niestety po części się zgodzę, bo uważam że Craig słabo, bardzo słabo kończy przygodę z Bondem. NTTD dostał ode mnie bardzo naciągane 7. Film ma momenty jak epizod kubański, ale zakończenie to najgorsze rozwiązanie w historii serii. Dla mnie większą klapą było "Spectre" - nudny, nieoglądalny, wtórny, okropnie mechaniczny, ze zmęczonym Craiga. To film, którego nigdy nie polubię i jest najgorszym Bondem ever. Ten nowy ma chociaż Palomę :D Uważam, że mimo wszystko seria mocno podupadła, co dla mnie, fana 007 od 92 roku jest bardzo smutne. W głębi gdzieś czuje, że to chyba w ogóle koniec Bonda i zostanie się cieszyć tym coś zostało zrobione. Jeśli Bondem będzie jakiś murzyn, mulat, będą wątku lgbt, to podziękuję kolejnej części. W ogóle nie podoba mi się to co Barbara robi z serią. Wszystko co najlepsze w serii powstało w czasach Connery/Moore/Dalton :)
Oj tak. Ja od siebie dodałbym Goldeneye z Brosnanem i pewnie Casino Royale czy Skyfall z Craigiem. Mimo, że Craig przez ten cały czas gryzł mi się z Bondem to te filmy były spoko. W tajnej służbie miał te przewagę że bazował na całkiem solidnej powieści. Ale wykonanie było kiepskie. Oczywiście Telly Savallas jako Blofeld najlepszy.
CR i Skyfall to były dobre filmy. Mam też ogromną słabość do QoS, pomimo tego oczywiście iż wiem że film Forstera ma tony mankamentów. Lubię go i nic nie poradzę. Oczywiście "GoldenEye" to bardzo dobry film, chociaż dla mnie to już było coś innego niż Bondy sprzed 89 roku. Po latach doceniam "Jutro nie umiera nigdy" i stawiam go już nawet wyżej niż film z 95 roku. Bardzo aktualny temat do dziś, świetny Pryce w roli Carvera, oraz kapitalna jak zwykle Yeoh. Ponadto ma świetne tempo, bardzo bondowski soundtrack i Brosnana, któremu najbardziej ze wszystkich Bondów pasował karabin do ręki :D Ehhh, jak sobie pomyślę o tych filmach, to uświadamiam sobie jaką biedą są dwa ostatnie Bondy :( NTTD dałem naciągane 7, ale to nie jest bondowski film moich marzeń.
Nie rozumiem tylko tego, aby z powodu sentymentu naciągać ocenę temu tytułowi. W efekcie wychodzi na to, że jest bardzo dobry - wysokie oceny, dużo przychylnych opinii, u krytyków także bywały zachwyty, a do tego potencjalnie nagrody.
Ponieważ mimo wszystko to całkiem dobry film, chociaż niekoniecznie dobry Bond. Jestem zdania, że dwa ostatnie filmy podkopały renomę serii, choć bardziej w tym zasługa "Spectre". NTTD to przynajmniej lepszy film i nie mogę nie docenić zdjęć, scenografii trochę przypominającej Bondy lat 60 i świetnego Craiga. Ma swoje plusy niewątpliwie. Z drugiej strony moim zdaniem nie powinien był powstać, bo Spectre miało fajny finał pożegnający Craiga i te kilka lat w sumie zmarnowano. Ten nowy Bond powinien być już z nowym aktorem, nowym otwarciem, całkowicie wyzbyty tych zasranych psychologizmów jakie Mendes wprowadził do serii :) Pozdrawiam
Spośród 25 bondów, to filmy Mendesa zajmują 2 ostatnie miejsca. Myślę jednak, że najgorszym i najnudniejszym Bondem jest bezapelacyjnie wg mnie Skyfall. Strasznie zbrzydła mi ta seria gdy zobaczyłem tego gniota. Najlepszym Bondem z kolei jest dla mnie "Casino Royale", " Goldeneye" i " Dr No".
Skyfall był świetny, choć dość powolny. Druga część filmu szczególnie urzeka bo akcja po powrocie do służby i ta "wyspa" złego, było strasznie nijakie.
robert_28 - w tym rzecz, że to nie jest dobry film (ani dobry Bond), bo czysto strukturalnie historia leży już w samym punkcie wyjścia. Główny bohater jest zaatakowany przez złola z poprzedniego filmu. Człowieka schwytanego i trzymanego w więzieniu. Co się dzieje dalej? Ano nic. Zero konsekwencji. Wszystko jest podyktowane jedynie twistem w 3/4 filmu. Po ataku Bond idzie na relaksik, nikt nie zadaje pytań, nikt go przez 5 lat nie próbuje zabić ponownie :)