Można powiedzieć, że jest to niesamowity film, zwłaszcza na początku, gdy pojawia się tzw. pierwsze wrażenie. Jest to moim zdaniem także jedna z najbardziej oryginalnych adaptacji literatury pięknej w ogóle. Niesamowita scenografia i tajemniczość fabuły, połączona z wieloma scenami surrealistycznymi jest czymś od razu wciągającym widza. Może absurd i surrealizm niektórych poprzednich filmów Svankmajera, myślę tu głównie o "Spiskowcach rozkoszy" i "Małym Otiku" jest bardziej pokaźny dla widzów, którzy akurat tych elementów najbardziej szukają w dziełach Czecha, ale "Coś z Alicji" to nadal film unikalny i oryginalny tak fabularnie, jak i technicznie.
Na film trafiłem dość przypadkowo, ale tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że Svankmajer jest reżyserem niesamowitym, potwierdzającym swój wielki kunszt i oryginalną wizję zarówno w filmach krótkometrażowych, jak i pełnometrażowych. "Coś z Alicji" to jedynie kolejny przykład niesamowicie płodnej i głębokiej artystycznie kinematografii czeskiej, która tak bogata w treści, skojarzenia i po prostu magiczna, z niebywałem dystansem do własnego narodu i historii, przedstawia widzom jakby inny świat. To chyba jeden z nielicznych filmów, w którym postać zwierzęcia (tutaj królika) zrobiła na mnie tak duże wrażenie. No i przy tym "Coś z Alicji" to spora dawka humoru i zdziwienia w poszczególnych scenach. 8,8/10. Pozycja mało znana, choć obowiązkowa dla miłośników czeskiego kina.
Najlepsza adaptacja "Alicji... " jaka kiedykolwiek powstała. Nie oglądałem wszystkich oczywiście :), ale jednak wątpię, by ktoś mógł tak wspaniale jak Svankmajer oddać pokrętną, surrealistyczną logikę tej książki.
Te uczucie kiedy czytasz komentarze i nie jesteś pewna czy widziałaś ten sam film.