Gdy miałam 12 lat, mama kupiła mi tę bajkę na kasecie VHS. Nie było wtedy mowy o jakimkolwiek dubbingu czy wielkich reklamach promujących najnowsze produkcje studia Walta Disneya. Okazało się, że
Gdy miałam 12 lat, mama kupiła mi tę bajkę na kasecie VHS. Nie było wtedy mowy o jakimkolwiek dubbingu czy wielkich reklamach promujących najnowsze produkcje studia Walta Disneya. Okazało się, że ta pozycja to wspaniała, wciągająca i błyskotliwa opowieść osadzona na przełomie wieków w Londynie. Świat, w którym się znajdujemy, to jakby idealna miniaturka świata ludzi - myszy też mają swoją królową, cały dwór, hierarchię społeczną. I również ma on swojego Sherlocka Holmesa - który nazywa się Bazyli i mieszka przy Baker Street. Od lat próbuje złapać diabelskiego profesora Ratigena, który czyha na życie królowej i chce przejąć władzę w państwie. Aby osiągnąć swój cel porywa utalentowanego wytwórcę zabawek, który wykona robota - idealną kopię królowej. Córeczka zabawkarza, mała Olivia, szuka ratunku dla swojego taty. Niespodziewanie natyka się na doktora Dawsona, który właśnie wrócił z Indii, i razem udają się do siedziby wielkiego detektywa, który prowadzi dość ekscentryczny tryb życia. Na szczęście w końcu znajdują wspólny język i potrafią owocnie ze sobą współpracować Bajka jest bardzo ciekawa, ale ze względu na stosunkowo brutalne i wywołujące duże napięcie sceny, dziecko powinno oglądać ją w towarzystwie dorosłego. Szczególnie efektowna jest scena, gdy Ratigan zostawia Bazylego w śmiertelnej pułapce, a ten zaczyna prowadzić obliczenia matematyczne. Myślę, że ta historia ma w sobie wiele prawdy i nie tylko dzieciaki będą miały zabawę z jej oglądania. Nie ma co się oszukiwać - Holmes zawsze fascynował kolejne pokolenia, a jego bajkowe wcielenie jest po prostu zniewalające. Sprytny, szalenie inteligentny wykorzystuje dedukcję, aby rozwikłać najtrudniejsze sprawy. Ale sprawa życia dopiero wpada mu w ręce wraz z kochaną Olivią i dobrodusznym grubaskiem o wielkim sercu - doktorem Dawsonem. Nie do przecenienia jest też rola Tobiego, psa myśliwskiego. Mimo iż nie odnajdziemy tu wątku miłosnego, to wizyta doktora i detektywa w barze i ich spektakularny taniec po prostu całkowicie rozbrajają. Bardzo realistycznie zarysowano tu postać negatywną - szalonego profesora, który naprawdę przeraża młodszą część widzów. Dla przeciwwagi mamy też głupkowatego sługusa - nietoperza, który swoją bezmyślnością doprowadza wszystkich do ataków śmiechu. Myślę, że z czystym sercem mogę ją polecić - to naprawdę chwila dobrej zabawy dla całej rodziny i sprytnie przemycona prawda o świecie, który nie zawsze jest bajkowo czysty, idealny, uładzony i nieszkodliwy.